Kompetentna osobę która wie jak rozmawiać z bankami i wierzycielami? Zna ktoś?

Witam wszystkich,
Zaczynam pisać i łzy same mi ciekną. Razem z mężem mamy po 24 lata i 300 tys długu.
Pracujemy ale nie wystarcza, kredyty bankowe to raty 5000zł miesięcznie, nie mówiąc o chwilówkach przed którymi przestrzegam...
Nie mamy żadnego majątku, wszystko zrobione przez głupotę i naiwność.
Sprawy w esadzie, 4 kredyty straszą wypowiedzeniem umów.. Nie chcą iść na ugodę.
Czy ma ktos doświadczenie, może zna kompetentną osobę która wie jak rozmawiać z bankami i innymi wierzycielami?
Proszę a wręcz błagam o pomoc...

 

Re: czy widzi ktoś szansę na wyjście z mojego długu?

Cześć a skąd takie kredyty Ci się wzięły?
Co to za sprawy w esądzie?
złożyłaś sprzeciw??
Do każdej sprawy w esądzie składaj sprzeciw.
Bank, cóż skoro niczego nie macie to i niczego Wam nie zabiorą
w mojej opinii jedna osoba spośród Was ta m niej zadłuzona musi się spłacić jakoś kosztem drugiej
konieczna umowa małżeńska.


pzdr
Robertas

 

Re: czy widzi ktoś szansę na wyjście z mojego długu?

Dokładnie, tak jak poprzednik, tylko w waszym przypadku to przydało by się psycholog żeby nie zwariować. 300 tys długu będzie się odbijało przez ładny kawałek życia. Warto zacząć od przygotowania siebie, żeby nie zwariować. Później pozostaje się pogodzić z komornikami i sprawami sądowymi. Wasz priorytet to będzie zarabianie gotówki na przeżycie, a reszta na spłatę. Co może trwać bardzo długi okres czasu. Życzę wytrwałości psychicznej, bo sprawa jest okropnie trudna. Dobrze było by wynegocjować gdzie się da, żeby odsetki rosły jak najmniejsze. Gdzie się da tam żeby zamrozić powstawanie odsetek. Potrzebna Wam jest osoba, która się zajmuje negocjacjami u wierzycieli.

 

Re: czy widzi ktoś szansę na wyjście z mojego długu?

Rozważyłbym ogłoszenie upadłości konsumenkciej, szczególnie że ostatnio zmieniło się prawo.

 

Re: czy widzi ktoś szansę na wyjście z mojego długu?

Jak mogą (albo możesz) to zrobić, skoro nowa ustawa jeszcze nie weszła w życie?

 

Najważniejsze, żebyście się wspierali na wzajem.

Ja mam milion zadłużenia i zostałem sam, nie wiem, jak z tym sobie poradzę.

Jeśli macie dochody oboje i jesteście w stanie coś zaoferować bankom, to najlepiej samemu negocjować, tylko trzeba zwalczyć opory. Psycholog, czy prawnik, mogą pomóc, ale można też trafić na zwykłych naciągaczy, nikt za darmo nie pomorze. A jak pracownicy jednego banku odmawiają negocjacji, to najlepiej iść do innej placówki tego samego banku. Trzeba trafić na najlepszych pracowników. W bankach spora większość pracowników to ludzie niekompetentni, do robienia sztucznego tłumu nic poza tym. Trzeba szukać.

Takie jest moje podejście, być może błędne, ale puki co na życie się jeszcze nie targnąłem i szukam.
Jak na razie to widzę, że Polska ma po prostu w dupie ludzi zadłużonych. Podejście jest takie: Zadłużyłeś się przez swoją głupotę.

Dodam jeszcze, że naprawdę uważajcie, bo skoro macie pracę, to znaczy, że można was jeszcze wydoić z resztek pieniędzy, a hien w Polsce nie brakuje. Wiem to z doświadczenia, mając wasz dług szukałem pomocy i znalazłem, dzięki czemu potroiłem zadłużenie.

Poza kompetentnymi pracownikami banku nikt wam nie pomoże.

 

A czy ktoś z was w takiej sytuacji korzystał np z firmy, która zajmuje się negocjacjami z wierzycielami? Takim czymś zajmuje się, np *************. Moi znajomi prowadzili firmę i niestety wpadli w problemy finansowe. Skorzystali właśnie z ich usług i jakoś wyszli z dołka. Mówili, że sami nigdy nie załatwili takiego czegoś, bo wiadomo nerwy to nie jest dobry doradca w takich sprawach.

 

źle to świadczy o firmie jeśli firma łapie się tak prymitywnych form reklamy.

 

sama idź i porozmawiaj z dyrektorem, zazwyczaj łatwiej się dogadać samemu, porozmawiać po ludzku, normalnie.